Laponia kojarzy się przede wszystkim ze św. Mikołajem, reniferami i zorzą polarną. Jednak każdy, kto interesuje się edukacją, wie, że Finlandia słynie również z najlepszego systemu oświaty w Europie. Postanowiłyśmy sprawdzić, co kryje się za sukcesem fińskiej szkoły. W ramach realizowanego w SP 51 projektu unijnego FERS odwiedziłyśmy podstawówkę w małym miasteczku na północy kraju - Kemi.
Już pierwsze chwile w budynku były zaskakujące. Trafiłyśmy na przerwę, którą rozpoczął delikatny, przyjemny dla ucha dzwonek. W korytarzach cisza jak makiem zasiał, za to na dworze zabawa na całego. Fińskie dzieci spędzają prawie wszystkie przerwy na świeżym powietrzu. Nikomu nie przeszkadza śnieg utrzymujący się tu przez pół roku i minusowe temperatury. Nauczyciele powiedzieli nam, że zaczynają rozważać zostawienie dzieci w budynku podczas przerw dopiero, gdy temperatura spada do minus trzydziestu stopni. Dotlenieni i naładowani endorfinami uczniowie w klasach są spokojni, skoncentrowani i aktywni.
Kolejnym zaskoczeniem była lekcja techniki. Zaprowadzono nas do gabinetu, a tam piły, młotki, deski, imadła … Uczniowie właśnie przygotowywali drewniane klocki do fińskiej gry w kręgle - Kubb. Druga grupa w tym czasie robiła na drutach szaliki. Żadnych podręczników do techniki, zeszytów, kartkówek. Fińska szkoła słynie z tego, że uczy dzieci praktycznych umiejętności. Przekonałyśmy się o tym na własne oczy.
Podobnie było na muzyce. Ilość instrumentów muzycznych, na których dzieci grały podczas zajęć była zdumiewająca. Naszą uwagę przykuła zwłaszcza nauka gry na tradycyjnym instrumencie fińskim, kantele. Jego obsługę zaprezentował nam sam dyrektor szkoły, pan Kai Koskinen. Specjalnie dla nas uczniowie przygotowali też mały koncert szkolnego chóru.
Bardzo spodobały nam się również zajęcia z wuefu. Na porządku dziennym są tu lekcje jazdy na łyżwach (na prowizorycznym lodowisku przekształconym ze szkolnego boiska) oraz narciarstwo biegowe. Dzieci prosto ze szkolnej bramy wyjeżdżają na trasy narciarskie, których w pobliskich lasach jest chyba więcej niż ścieżek dla pieszych.
Oczywiście uczestniczyłyśmy też w tradycyjnych lekcjach. Byłyśmy na angielskim, fińskim i przyrodzie. Na niektórych zajęciach dzieci pracowały z podręcznikiem, na innych realizowano ciekawe projekty, np. nauczycielka języka angielskiego zamieniła salę lekcyjną w Hogwart, a jej uczniowie poznawali nowy język z Harrym Potterem. Fińscy uczniowie świetnie znają angielski, choć mają tyle samo godzin tego przedmiotu co polskie dzieci. Ponadto nikt z kim rozmawiałyśmy, nie słyszał o korepetycjach. Jak to możliwe? Nie udało nam się znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
W szkole, którą obserwowałyśmy przez tydzień panowała bardzo przyjemna atmosfera. Z tego też słynie fińska edukacja. Relacje nauczyciel/uczeń/rodzic oparte są na wzajemnym szacunku i zaufaniu. Wszystkie problemy rozwiązywane są tu na drodze dyskusji i kompromisu. Niekiedy potrzebny jest mediator, ale nie ma czegoś takiego jak kontrole kuratorium. W Finlandii słowo kurator oznacza opiekuna dziecka w trudnej sytuacji rodzinnej. Być może to ta autonomia kadry pedagogicznej sprawia, że nauczyciele w Finlandii lubią swą pracę, są oddani, kreatywni i skuteczni, a ich uczniowie uzyskują najlepsze wyniki w Europie.
Warto było przyjechać do Laponii i obserwować pracę tak fantastycznej szkoły. Wspaniale byłoby wprowadzić w życie choć niektóre pomysły przywiezione z Finlandii. Czy nam się to uda? Czas pokaże. W polskich warunkach lodowiska na boisku nie zrobimy, ale może chociaż ten cichy dzwonek…
Będąc w Laponii nie mogłyśmy pominąć spotkania z Mikołajem. Odwiedziłyśmy jego wioskę, ucięłyśmy z nim krótką pogawędkę i obiecał nam, że nie zapomni o naszych uczniach. W przyszłym roku postara się dla nich o wyjątkowe prezenty.
Magdalena Ruszkiewicz
Rozalia Dziedzic